W piątek, 10 czerwca wyruszyliśmy na podbój Jeleniej Góry. Miejscem docelowym była średniowieczna, mieszkalna wieża książęca w Siedlęcinie.
W naszą podróż pojechaliśmy pociągiem relacji Wałbrzych - Jelenia Góra. Następnie małym jeleniogórskim traktem śródmiejskim udaliśmy się do prawosławnej cerkwi p.w. św. Piotra i Pawła. Tam oczekiwał na nas pop, który opowiedział nam historię tej, wzniesionej w stylu barokowym świątyni. Następne kroki skierowaliśmy do kaplicy św. Anny i Bramy Wojanowskiej i ruszyliśmy na plac Ratuszowy, a tam już głos zabrała pani Marta.
Następnie udaliśmy się na wzgórze Krzywoustego i dalej zielonym szlakiem, wzdłuż Doliny Bobru do oddalonego o pięć kilometrów Siedlęcina. Szkoda, że nie wszyscy ludzie zostawiają porządek na szlakach.
Po tamtejszej wieży książęcej oprowadzała nas przewodniczka - pani Natalia. Sama wieża zrobiła na nas ogromne wrażenie, tatuaże pani Natalii też.
Średniowiecze to były ciekawe czasy! Potem ognisko z kiełbaskami i maraton powrotny z Podwala na Dworzec. Swój rekord życiowy pobiła pani Renia. Ledwo zdążyliśmy na pociąg. uff. - Pani Marto?! Gdzie jedziemy następnym razem?! - zmęczeni pytaliśmy w pociągu w drodze powrotnej. - Wrocław? Kraków? Warszawa?...
Średniowiecze to były ciekawe czasy! Potem ognisko z kiełbaskami i maraton powrotny z Podwala na Dworzec. Swój rekord życiowy pobiła pani Renia. Ledwo zdążyliśmy na pociąg. uff. - Pani Marto?! Gdzie jedziemy następnym razem?! - zmęczeni pytaliśmy w pociągu w drodze powrotnej. - Wrocław? Kraków? Warszawa?...
Piotr Z., foto - własne